Wątpliwości zacząłem mieć już trochę wcześniej. Stwierdziłem, że fajnie byłoby pokazać chociaż jeden silnik - najlepiej ten tylny, bo ten miał chłodzenie wodne, czyli odpadłyby mi żeberka. Znalazłem trochę dokumentacji, rysunki, wymiary. I tu zaczęło mi coś nie grać. Wg kwitów silnik miał ok. 82 cm szerokości i na lekki wcisk mieścił się z tyłu kadłuba, Tymczasem u mnie w tym miejscu było gdzieś około metra. Gdy próbowałem zjechać z szerokością tyłu kadłuba do tych 82-83 cm, to wygięcie z boku nie wyglądało tak jak na fotkach. Raz jeszcze posprawdzałem wymiary, ale nie - miałem podaną szerokość kadłuba na wysokości kabiny (3,8 stopy czyli jakieś 3,8 x 30,4 cm = 115,5 cm) i miałem też jak byk podaną szerokość silnika wg katalogu - 82 cm. I w końcu się poddałem, stwierdziłem, że jednak tego silnika nie zrobię, bo wyglądałby dziwnie w otwartym kadłubie, a przeginać ze skalą nie chciałem. Tym bardziej, że wg szkiców ułożenie silnika i reszty bebechów na długość w komorze silnika było raczej OK, czyli musiałbym go zniekształcić tylko na szerokość, a nie proporcjonalnie. Być może akurat ten egzemplarz był inny - w końcu dopiero na potrzeby lotu Lycoming opracował wersję chłodzoną wodą i w Voyagerze poleciał prototyp.
...I wtedy napisał do mnie Pan Wojtek.
Kilkanaście lat temu podszedł
do tego samego tematu i udało mu się skontaktować z ówczesną asystentką
B. Rutana. Od niej dowiedział się, że owszem plany mieli, ale wówczas, w
2007 to ich już dawno nie ma. i że mogą wysłać mu ręczny szkic, ale z
wymiarami. Więc kiedy Pan Wojtek zapytał, czy ja chcę ten szkic - to nie
zgrywałem panienki z liceum. Jasne, że chciałem, wręcz pożądałem...
Otworzyłem
maila i załączniki (bo było ich parę). O, mniam, tygryzy to lubiejom.
Szkic był faktycznie ręczny, ale robił go ktoś, kto niejeden już wykonał
i widać było od razu, że to fachowa robota. No i przede wszystkim Z WYMIARAMI. Rzecz
jasna w tych ichnich farenhajtach, ale co tam - bateria w kalkulatorze
była nowa. Mordka mi się wygła pozytywnie, kiedy zobaczyłem zwymiarowane
stateczniki wraz tą antenką VHF. Oraz podwozie. Oraz mechanizację
płata. Oraz przekroje kadłuba. Oraz... QRV!!! Co??? Jakie 39??? Bo przy
przekroju kabiny jak byk było: 39 cali. Popatrzyłem obok - ściana
ogniowa przy przednim silniku: 35 1/2 cala, przy tylnym - 36 cali. Na
moim planie było dużo więcej. Ale kształt w zasadzie się zgadzał, tyle że to był kształt, łuki,
krzywizny, proporcje odstępów - wszystko brane z fotografii. I wyglądało
to poprawnie odwzorowane, tyle że rozmiar mógł być każdy. Porównałem
wysokość kadłuba w tych miejscach. Też mi wyszła za duża na moim planie.
Potem zajrzałem na rozmiary przekrojów belek kadłubowych - to samo, u
mnie wyszły o jakieś 20 % za duże. Wszystko proporcjonalne, w obrysie
zgodne z obrazem na fotkach, bo kształty przekrojów rysowałem wg zdjęć,
ale u mnie wyszły za duże w porównaniu z wymiarami ze szkicu. Który
oprócz tego wyglądał cholernie wiarygodnie.
No bez jaj - jeśli mam
szerokość podaną wprost (3,8 feet i to z paru źródeł) i znam kształty
(bo wręcz odrysowałem je z licznych fotografii), to skąd taka różnica.
Kto tu się pomylił? I co jest poprawne: te 3,8 stopy czy może jednak 39
cali? Ja, mając w zasadzie tylko rozpiętość i szerokość kadłuba jako
jedyne pewne wymiary, obliczałem wszystko żmudnie z proporcji. Tyle, że
się zgadzały - więc o co tu chodzi...
Przełączyłem się w tryb "bądź
k..., obiektywny jak sędzia Marciniak" i spróbowałem na zimno znaleźć
przyczynę rozbieżności. I wymyśliłem. Jeśli jakiś MŁOT (ang. hammer)
rysując ten szkic (widok poniżej), podał szerokość kabiny, to chyba
powinien tu dać 38 cali (bo to szerokość wewnętrzna, ciut mniejsza niż
obrys). A nie wpisać rozmiar 3.8 stopy, czym totalnie wyprowadził mnie
na bagno. Może mu te cyferki ktoś nagryzmolił i źle odczytał. A potem
inni to już tylko kopiowali?
Założyłem, że może to 39 cali jest poprawne. Narysowałem na szybko obrys
kadłuba z góry z tymi nowymi szerokościami. Wyciągnąłem z innego pliku
rzut silnika, przyłożyłem. Mój kadłub miał teraz w komorze silnika
szerokość 83,5 cm!!! Tyle, ile powinien... I wyglądał tak, jak powinien,
a silnik pasował idealnie i na szerokość i na długość. Brawo ty?
No -
to już dalej wiecie. Plany są przerysowane, nawet sprawnie mi to
poszło. Gorsza rzecz stała się, gdy sobie uświadomiłem, że belki
kadłubowe to już teraz nie ma zmiłuj, muszę je pocienkować i teraz to o
wiele bardziej niż zakładałem. Czyli będzie to samo, co z kadłubem. Ino
razy dwa.
Ale najpierw przejechałem się po moim cudownym, gładkim
kadłubie. Piłą, nożem, siekierą itd. Poszło dziwnie szybko - raz, bo
chyba nabrałem wprawy, dwa - ogólny kształt już miałem. Teraz tylko
musiałem "zgubić" na szerokości jakieś 2,2 mm, a na wysokości - 1,4 mm.
Przez moment rozważałem, czy nie zrobić tego drugiego tylko pocieniając
dość grube ścianki modelu, ale zrezygnowałem. Najpierw więc rozciąłem
kadłub wzdłuż, zaznaczyłem sobie ołóweczkiem linię, do której powinienem
dojechać i "na kanał". A jak już zeszlifowałem, co trzeba - to
rozciąłem obie połówki znowu na dwie części, tym razem skleiłem górę z
górą i doły też ze sobą, wstawiłem kolejne półwręgi wzmacniające - i "na
kanał". Przydała się maseczka...
I
tak to wygląda na dziś. Ale pewnie niebawem się zmieni - czasu będzie
dużo, idzie sroga zima. Na ulicach, mimo że to dopiero październik,
pełno ludzi z szaliczkami na twarzach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz