"Ja wiedziałem, że tak będzie..." - słynna piosenka Grzegorza Halamy mogłaby być motywem przewodnim tego fragmentu relacji o tym, jak to z dwóch kawałków plastiku opracowanych przez Amodel chciałem zrobić coś, co przypominałoby miniaturę kadłuba Voyagera.
Ale nie będzie - bo nie wiedziałem. Byłem raczej przekonany, że tu raczej pasowałoby coś monotonnego i powtarzalnego. Nawet wpadłem na to, że mógłbym przerobić przebój Manaamu na "Przymierzanie, szlifowania, przymierzanie, szlifowanie..."
W każdym razie pociąwszy kadłubik wzdłuż i odrzuciwszy sporo materiału zabrałem się za dalszą chirurgię plastyczną. Teraz trzeba było obrobić otrzymane resztki na kształt podobny do oryginału. Kiedy to zrobiłem - postanowiłem wkleić w otrzymane połówki kadłuba tymczasowe półwręgi, aby całość nie rozpadła się podczas szlifowania. Jak się okazało - wzmocnienia okazały się przydatne i spełniły swoją rolę. Po drodze pozaślepiałem wszelkie otwory w kadłubie, bo i tak żaden nie zgadzał się swoim położeniem z fotografiami. Potem się będę martwił zrobieniem ich we właściwych miejscach.
No i zacząłem produkcję pyłu plastikowego. Sporo tego wyszło, nawet sobie pomyślałem - ale oczywiście już po wszystkim - że mogłem wykorzystać go jako surowiec do szpachlówki. Zmieszany z klejem CA byłby niezłym wypełniaczem. No, ale ten pomysł może wykorzystam następnym razem.
I w końcu po dziesiątkach przymierzeń, delikatnych poprawek, znowu przymierzeń kadłubik zaczął pasować do przygotowanych szablonów. Sprawdziłem - wszystko było OK. Naprawdę mi się udało.
Brawo, ty!
Zacząłem więc kombinować z tymi bocznymi belkami kadłubowymi. Z pomiarów wyszły mi nieco za grube, ale po długim deliberowaniu uznałem, że bez przesady: te kilkanaście procent różnicy może nie rzuci się w oczy i chyba zostawię je tak, jak przewidział producent. Naprawdę nie chciało mi się znowu rozcinać kolejnych elementów. Chociaż dla mnie, znającego niemal na pamięć kształty z fotografii wydawały się jednak trochę nieproporcjonalne. Ale wytłumaczyłem sobie wtedy, że zachowuję się jak osiemnastolatka, przejmująca się dwoma kilogramami...
Więc skupiłem się na tym, jak zrobić te boczne okienka i w ogóle inne otwory w bryle kadłuba. A przy okazji przygotowałem sobie obrazkową historię tego fragmentu prac. I naprawdę (podkreślam to - NAPRAWDĘ) to wtedy narysowałem sobie na zdjęciach tego sympatycznego ludzika z włoskiej kreskówki. Nie wiem, co mnie podkusiło.
Bo potem napisał do mnie maila Pan Wojtek.
"Ja wiedziałem, że tak będzie..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz